Mówcie,co chcecie, śmiejcie się, ale
mój obecny gust muzyczny ukształtował się dzięki happysad. Stąd
wielki sentyment do tego zespołu: ja, jako 15-letnia smarkula,
odkryłam, że jest coś więcej niż to, co na okrągło leci w
radio i telewizji. Zaczęłam szukać. I tak już zostało.
"Nieprzygoda" to było wtedy dla mnie objawienie. Potem
jest troszkę słabiej, lecz parę wcześniejszych utworów jak
"Nostress", "Z pamiętnika młodej zielarki" lub
"Manewry Szczęścia" to wciąż moje osobiste klasyki,
które przekazują coś ważnego. I nikt chyba nie zaprzeczy, że 10-letnia działalność happysad
jakiś wpływ na dzisiejszą polską muzykę alternatywną jednak
miała.
Ale dość wspominek. Muzycy z happysad
nie zwalniają tempa i w październiku zeszłego roku nakładem
Mystic Production wydali kolejną płytę pod tytułem "Jakby
nie było jutra", zapowiadaną jako swoistą rewolucję oraz
milowy krok w twórczości zespołu. Oczekiwanie podsycał fakt
opóźnienia premiery krążka aż o dwa miesiące i single
zaprezentowane w międzyczasie w serwisie Youtube, które podzieliły
fanów.
Zacznijmy więc od "Ciała detale".
Elektronika. Dużo elektroniki. Czy to dobrze? Cóż, rockowego
pazura na pewno mniej, ale za to widać że twórcy nie
chcą stać w miejscu i idą z duchem czasu. Właściwie to może być
równie dobrze argument przeciw, jako skłanianie się ku komercji,
temu co modne. A z jeszcze innej strony: tendencje w muzyce się
zmieniają, nie można nikomu zabronić czerpania z nich. Debata na
ten temat mogłaby trwać bez końca. Co do samej piosenki, to
mimo prostych słów tekst udowadnia, że można wciąż pisać
ciekawie o miłości. W zestawieniu z klimatycznym teledyskiem Artura
Filipowicza utwór nabiera jeszcze innego sensu. Szeptany wokal Kuby
Kawalca wywołuje niepokój, lecz nie brakuje też mocniejszych,
emocjonalnych momentów.
Dość często słychać happysad, jakim go znamy, a mimo to płyta nie
nudzi, ciągle sprawia jakieś niespodzianki, a to w postaci chórków,
a to jako inne dziwne dźwięki w tle (za które odpowiada Marcin
Bors, jednocześnie producent albumu i realizator nagrań). Dla mnie
sporym zaskoczeniem było "Tańczmy". Naprawdę przebojowy,
energetyczny i w pewien sposób buntowniczy kawałek. Na drugim
krańcu stoi instrumentalne, o wręcz eksperymentalnym zabarwieniu"-"
lub mroczne "Do szczęścia".
W warstwie
tekstowej także bardzo dojrzale. Kuba Kawalec nadal tworzy słowa
piosenek o rzeczach ważnych, choć niekoniecznie wielkich, sprawnie
posługując się dowcipem i ironią, ale tym razem, nie mówiąc
wszystkiego wprost, wypracował nową jakość.
Zapytacie o minusy? Nie miał to być
absolutnie pean na cześć happysad, ale nie znajduję niczego
większego do zarzucenia. Z każdym kolejnym wsłuchaniem się w
najnowszy materiał, coraz bardziej mi się on podoba.
Zdjęcie: Greg Klukowski |
Napisałam wyżej, że krążki "Mów
mi dobrze" i "Ciepło/Zimno" nie zapadły mi głęboko w pamięć. I w porównaniu z nimi "Jakby nie było jutra" to
rzeczywiście duży krok do przodu, przede wszystkim ze względu na
niezamykanie się zespołu w jednym stylu, a jednocześnie zachowanie swojego
unikalnego charakteru. Widać wciąż
pasję i zapał do grania całej grupy, co jest wielkim plusem.
Najwyraźniej jej członkowie dobrze czują się w odświeżonym wcieleniu i
wypadają w nim autentycznie. Słuchacze także to doceniają: w trochę
ponad miesiąc album osiągnął status Złotej Płyty.
"Jakby nie było jutra" to pochwała chwil. Takich, które doceniamy, tych które nam umykają i tych, które właściwie to chcielibyśmy wymazać. "Klaśnięcie w dłonie, żywot motyla".
"Jakby nie było jutra" to pochwała chwil. Takich, które doceniamy, tych które nam umykają i tych, które właściwie to chcielibyśmy wymazać. "Klaśnięcie w dłonie, żywot motyla".
Na fali początkowej popularności Happysad i ja się dałam porwać. Ich koncert na moich pierwszych czy drugich juwenaliach był jednym z najlepszych koncertów w życiu pod względem tego jak się bawiłam - trudno mnie porwać do tańca a im się udało. Po latach znów zagościłam na ich koncercie (przez przypadek, bo byli supportem Comy), właśnie promującym tę nową płytę. Podobało mi się bardzo średnio, kompletnie nie znałam tych piosenek i brakowało mi starych hitów. Większość piosenek wydawała mi sie do siebie podobna. Ale "Lista życzeń" zrobiła na mnie mega wrażenie. Potem po powrocie do domu ją sobie włączyłam i stwierdzam, że naprawdę jest to super piosenka. No a Happysad ma jednak cały czas świetne teksty, choć muzykę gra już trochę inną. Dojrzalszą i to się w sumie chwali. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń